Robert Hankiewicz
2010-02-27 08:54:39 UTC
Na zewnątrz, nawet nocą, temperatura grubo powyżej zera ;-) Rzeki
nieśmiało pozbywają się lodowej otoczki. Za chwilę rozpocznie się sezon, a
wraz z nim, pojawią się pierwsi kajakarze. Napompowani testosteronem
wspaniali chłopcy, z ogromnymi pokładami energii, zmagazynowanymi podczas
zimy, w komórkach tłuszczowych ;-) O paniach nie wspominam, ponieważ one,
jak zwykle, pojawią się kształtne jak osy, choć temat i je dotyczy :-)
Każdy pewnie ma swoje metody na przygotowanie się do sezonu. Mi jednak, o
tej porze, nieustannie po głowie pląta się zdanie, które usłyszałem od
instruktora na Białce Szkoleniowej, a brzmi ono tak.
JEŚLI PRZED SEZONEM, NIE ODDAŁEŚ PRZYNAJMNIEJ 100 RZUTÓW RZUTKĄ
RATOWNICZĄ, NIE PŁYWAJ Z KOLEGAMI, BO STANOWISZ POTENCJALNE ZAGROŻENIE DLA
ICH ŻYCIA.
Zdanie mocne, jednocześnie rodzące wiele dodatkowych pytań.
Pierwsze i podstawowe, czy rzutka jest tylko dla kolegów?
A, co jeśli ktoś pływa sam?
Czy naprawdę wszyscy, rzutki potrzebujemy?
Czy musimy ćwiczyć posługiwanie się rzutką?
Jak sprawa rzutek wygląda, chyba większość z nas ma swój pogląd na ten
temat? Stąd wątek, który zakładam, aby poznać wasze zdanie.
Moje doświadczenia są takie. Kiedyś jednego z moich młodych kolegów,
zapytałem, dlaczego nie bierze rzutki do kajaka. Odpowiedział, dobrze
pływam, po za tym mi przeszkadza.
To prawda pływał świetnie, ja dużo gorzej, jednak rzutkę zawsze posiadałem
i posiadam.
Często z swoim syneczkiem, toczę boje, aby na spływ nawet spokojną rzeczką
zabrał rzutkę, założył kamizelkę z patentem. I słyszę, że będzie mu
przeszkadzać, kamizelka bez patentu jest wygodniejsza itd.
Kiedy był młodszy, spory wygrywałem już w blokach ;-) Dzisiaj jest
łatwiej, chyba zaczyna rozumieć :-)
Z doświadczenia wiem, że nawet na najspokojniejszym spływie trafiają się
wypadki, czasami tragiczne w skutkach. Czy jesteśmy przygotowani, na
prawidłową akcję ratowniczą?
Jeden z przykładów, chyba w 2005 roku na spływie Bobrem, kajakarzy chcąc
zabłysnąć odwagą, spłynął 7 metrowy jaz, za którym utworzył się bardzo
mocny odwój. Dodam, że wszyscy to miejsce obnosili. Oczywiście kolega wraz
z kajakiem w odwoju został. Na brzegu cała masa ludzi i nawet pół osoby z
rzutką ;-)
Miejsce dość trudne do zaasekurowania, jednak z rzutką i odrobiną
umiejętności możliwe.
Na ratunek kajakarzowi ruszyła turystyczna dwójka, na szczęście byli to
studenci AWF-u z Wrocławia. Poradzili sobie doskonale i kajakarza z odwoju
wyciągnęli. Narażali jednak swoje życie, my, choć rzutki mieliśmy byliśmy
jakieś 400 m od miejsca zdarzenia. Oczywiście ruszyliśmy na pomoc, na
szczęście dwójka była szybsza. Kajak był mielony w odwoju jeszcze przez
długi czas.
Ten sam kajakarz 2 lata później na Kamiennej postanowił spróbować sił,
wykabinował się tuż przed zakrętem, a później, była już walka o życie na
wypłaszczonym odcinku o głębokości 50 cm ;-)
Na brzegu wierni fani, spływowi koledzy, rozwinęli rzutkę i próbowali
rzucić niewłaściwą stroną liny, było trudno ;-)
Czy użycie rzutki jest skomplikowane?
Wydaje się, że nie, jednak w praniu jest już dużo gorzej :-)
Kiedyś w poprzednim klubie, zorganizowałem szkolenie z posługiwania się
rzutką. Mój syn siedział w kajaku ok. 6m od brzegu jeziora, a więc woda
stojąca. Wspólnie z kolegami rzucaliśmy do celu pierwszy rzut strymowaną
rzutką, następne, rozwiniętą. Myślę, że czekając na rzutkę nie
chcielibyście oglądać tego pokazu :-)
Sam znalazłem się kiedyś w odwoju, a wyszkolony ratownik podobnie mnie
rozczarował ;-)
Podający rzutkę to jeden koniec sznurka, z drugiego końca jest łapiący.
Wbrew pozorom jego też obowiązują pewne zasady. Tu jednak zachęcam do
znalezienia odpowiednich informacji ;-)
Nie wszystko powinienem podać na talerzu;-)
Zachęcam do komentowania, jednak wcześniej do porzucania, dzisiaj, jutro,
dobry moment ;-)
Pozdrawiam.
Zaznaczam, że nie jest to prowokacja :-)
nieśmiało pozbywają się lodowej otoczki. Za chwilę rozpocznie się sezon, a
wraz z nim, pojawią się pierwsi kajakarze. Napompowani testosteronem
wspaniali chłopcy, z ogromnymi pokładami energii, zmagazynowanymi podczas
zimy, w komórkach tłuszczowych ;-) O paniach nie wspominam, ponieważ one,
jak zwykle, pojawią się kształtne jak osy, choć temat i je dotyczy :-)
Każdy pewnie ma swoje metody na przygotowanie się do sezonu. Mi jednak, o
tej porze, nieustannie po głowie pląta się zdanie, które usłyszałem od
instruktora na Białce Szkoleniowej, a brzmi ono tak.
JEŚLI PRZED SEZONEM, NIE ODDAŁEŚ PRZYNAJMNIEJ 100 RZUTÓW RZUTKĄ
RATOWNICZĄ, NIE PŁYWAJ Z KOLEGAMI, BO STANOWISZ POTENCJALNE ZAGROŻENIE DLA
ICH ŻYCIA.
Zdanie mocne, jednocześnie rodzące wiele dodatkowych pytań.
Pierwsze i podstawowe, czy rzutka jest tylko dla kolegów?
A, co jeśli ktoś pływa sam?
Czy naprawdę wszyscy, rzutki potrzebujemy?
Czy musimy ćwiczyć posługiwanie się rzutką?
Jak sprawa rzutek wygląda, chyba większość z nas ma swój pogląd na ten
temat? Stąd wątek, który zakładam, aby poznać wasze zdanie.
Moje doświadczenia są takie. Kiedyś jednego z moich młodych kolegów,
zapytałem, dlaczego nie bierze rzutki do kajaka. Odpowiedział, dobrze
pływam, po za tym mi przeszkadza.
To prawda pływał świetnie, ja dużo gorzej, jednak rzutkę zawsze posiadałem
i posiadam.
Często z swoim syneczkiem, toczę boje, aby na spływ nawet spokojną rzeczką
zabrał rzutkę, założył kamizelkę z patentem. I słyszę, że będzie mu
przeszkadzać, kamizelka bez patentu jest wygodniejsza itd.
Kiedy był młodszy, spory wygrywałem już w blokach ;-) Dzisiaj jest
łatwiej, chyba zaczyna rozumieć :-)
Z doświadczenia wiem, że nawet na najspokojniejszym spływie trafiają się
wypadki, czasami tragiczne w skutkach. Czy jesteśmy przygotowani, na
prawidłową akcję ratowniczą?
Jeden z przykładów, chyba w 2005 roku na spływie Bobrem, kajakarzy chcąc
zabłysnąć odwagą, spłynął 7 metrowy jaz, za którym utworzył się bardzo
mocny odwój. Dodam, że wszyscy to miejsce obnosili. Oczywiście kolega wraz
z kajakiem w odwoju został. Na brzegu cała masa ludzi i nawet pół osoby z
rzutką ;-)
Miejsce dość trudne do zaasekurowania, jednak z rzutką i odrobiną
umiejętności możliwe.
Na ratunek kajakarzowi ruszyła turystyczna dwójka, na szczęście byli to
studenci AWF-u z Wrocławia. Poradzili sobie doskonale i kajakarza z odwoju
wyciągnęli. Narażali jednak swoje życie, my, choć rzutki mieliśmy byliśmy
jakieś 400 m od miejsca zdarzenia. Oczywiście ruszyliśmy na pomoc, na
szczęście dwójka była szybsza. Kajak był mielony w odwoju jeszcze przez
długi czas.
Ten sam kajakarz 2 lata później na Kamiennej postanowił spróbować sił,
wykabinował się tuż przed zakrętem, a później, była już walka o życie na
wypłaszczonym odcinku o głębokości 50 cm ;-)
Na brzegu wierni fani, spływowi koledzy, rozwinęli rzutkę i próbowali
rzucić niewłaściwą stroną liny, było trudno ;-)
Czy użycie rzutki jest skomplikowane?
Wydaje się, że nie, jednak w praniu jest już dużo gorzej :-)
Kiedyś w poprzednim klubie, zorganizowałem szkolenie z posługiwania się
rzutką. Mój syn siedział w kajaku ok. 6m od brzegu jeziora, a więc woda
stojąca. Wspólnie z kolegami rzucaliśmy do celu pierwszy rzut strymowaną
rzutką, następne, rozwiniętą. Myślę, że czekając na rzutkę nie
chcielibyście oglądać tego pokazu :-)
Sam znalazłem się kiedyś w odwoju, a wyszkolony ratownik podobnie mnie
rozczarował ;-)
Podający rzutkę to jeden koniec sznurka, z drugiego końca jest łapiący.
Wbrew pozorom jego też obowiązują pewne zasady. Tu jednak zachęcam do
znalezienia odpowiednich informacji ;-)
Nie wszystko powinienem podać na talerzu;-)
Zachęcam do komentowania, jednak wcześniej do porzucania, dzisiaj, jutro,
dobry moment ;-)
Pozdrawiam.
Zaznaczam, że nie jest to prowokacja :-)